Od jakiegoś czasu oglądałem The Next Generation, w ramach powtórki tego co niegdyś leciało na TVN, oraz w celu zapoznania się z niewyemitowanymi u nas sezonami 6 i 7.
Będę szczery, serial nie zestarzał się zbyt dobrze. Większość odcinków była zwyczajnie kiepska, nudna, przesłodzona i przede wszystkim nielogiczna. Character development nie było praktycznie żadnego - jakby po każdym epizodzie ktoś wciskał magiczny przycisk reset, gdzie wszystko wraca do punktu wyjścia. Jasne, było parę wyjątków, ale koniec końców do niczego to nie prowadziło. Ok, Picard fascynuje się archeologią, Data chce być bardziej ludzki, Worf opiekuje się Alexandrem itp. Jedyne co to umożliwiło to dodanie nowych pomysłów na odcinki, z których jednak nic nie wynikało.
Same odcinki także nie powalały oryginalnością. Podczas oglądania większości z nich miałem wrażenie, że do czynienia mam nie tyle z sci-fi, ale produkcją fantasy, gdzie magia i smerfy biorą górę nad jakimikolwiek podstawami naukowymi. Zachowanie postaci było, przepraszam za wyrażenie, z dupy brane, i rzadko kiedy dało się cokolwiek logicznie uzasadnić. Najbardziej znieść nie mogłem Deanny Troi, której każde pojawienie się na ekranie wywoływało u mnie odruchy wymiotne. Postać beznadziejnie wykreowana, z beznadziejnymi wątkami, grana przez beznadziejną aktorkę. Pani doradca, która sama jest niezrównoważona psychicznie, gada o rzeczach oczywistych, a w dodatku jest dziwką puszczając się z pierwszym lepszym przystojnym facetem. I tak, nienawidziłem tej postaci bardziej od Wesley'a Crushera.
Ok, TNG miał trochę dobrych odcinków, ale było to średnio 1 na 6 około. Bywały odcinki, które oglądało się z zaciekawieniem, a były też takie przy których nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać (Sub Rosa). Naprawdę, swego czasu myślałem, że najgorszym trekowym odcinkiem było Move Along Home z DS9. Tymczasem po TNG stwierdzam, że mógłbym ten odcinek obejrzeć dwa razy stojąc na jednej nodze zamiast dobijać się niektórymi pomysłami TNG.
TNG za młodu oglądałem z zaciekawieniem. Teraz niestety takiego wrażenia już serial na mnie nie wywarł. Chwilami miałem wrażenie, że bardziej jest to serial familijny aniżeli space opera. Przesłodzony klimat niezbyt się sprawdza w dzisiejszych czasach, a nawet na tle tak wiekowych produkcji jak DS9 czy Babylon 5.
Przyznam szczerze, że mam ochotę sobie obejrzeć DS9 po raz czwarty ;p. Ten serial jest genialny i polecam go każdemu.